niedziela, 31 sierpnia 2014

#cinque.


  Biorę głęboki wdech i jakkolwiek staram się zebrać myśli. Doskonale widzę jego wyraz twarzy świadczący tyle, że nie jest zadowolony z faktu iż nie zastał mnie w domu. Chyba ślepy wyczułby tą atmosferę jaka była między nami. A ta była okropnie napięta i mało przyjemna. Mimo to, nie mogłam dać po sobie niczego poznać. Nie mogłam powiedzieć mu przecież prawdy, choć trzeba było przyznać, że wyjątkowo sobie na to zasłużył.
 -Więc gdzie byłaś?-przerywa głuchą ciszę
 -Skorzystałam trochę z uroków weekendów i mnie poniosło.-dukam pewnie patrząc mu prosto w oczy
 -Nie byłaś u Chiary.-mówi beznamiętnie mi się przyglądając
 -Chiara nie jest moją jedyną znajomą.-wtrącam
 -A może to był znajomy?-pyta z bezczelnym uśmieszkiem
 -Czy ty coś insynuujesz?
 -Ależ skąd kochanie. Chcę po prostu dowiedzieć się gdzie była moja ukochana żona tej nocy.
 -Skąd to nagłe zainteresowanie? Ostatnimi tygodniami jakoś specjalnie się mną nie przejmowałeś.-mówię
 -Masz kochanka?-pyta nagle bez zbędnych ogródek
 -Oszalałeś?
 -Który to? Może to ten Polaczek, który pożerał cię wzrokiem na bankiecie i dla którego byłaś wczoraj na meczu?
Spoglądam na niego kompletnie zszokowana. Nie miałam pojęcia skąd wiedział, że dnia wczorajszego byłam na mecz, a już tym bardziej o tym, że rozmawiałam z brunetem po meczu. Śledził mnie? To było chyba bardzo prawdopodobne. I szczerze mówiąc, wcale by mnie nie zdziwiło.
 -Zgadłem skarbie?
 -Śledzisz mnie?-spoglądam na niego z wyrzutem
 -Jak długo ten Polaczek posuwa moją żonę?
 -A jak długo ty posuwasz pół Piacenzy?!-nie wytrzymuję i podnoszę ton głosu
 -Nic ci do tego.
 -Ach tak?-kręcę kpiąco głową- Jak ma na imię ta ostatnia z którą wpadłeś, Monica?
 -Nie bądź śmieszna.
 -To ty nie udawaj pana wszechświata bo nim nie jesteś.-warczę
 -Nie podnoś głosu bo gdyby nie ja tkwiłabyś w jakiejś kawalerce w mało ciekawej dzielnicy miasta z jakimś bezrobotnym Polaczkiem.
 -Tak, rzeczywiście, gdyby nie ty mieszkałabym pod mostem bo przecież sama wcale na siebie nie zarabiam i nie posiadam własnej firmy!
 -Gdyby nie ja, byłabyś nikim kochanie.-mówi wymuszając uśmiech, a gdy podchodzi w moim kierunku wyczuwam delikatną woń whisky. Nie miałam kompletnego pojęcia co zrobić. Co powiedzieć. Miałam kompletną pustkę w głowie, ale wiedziałam jedno. Nie mogłam za nic w świecie dać po sobie poznać, że trafił w sendo sprawy. Po prostu to nie mogło wyjść na jaw.
 -No przyznaj się, ile razy cię już przerżnął ten siatkarzyna.
 -Mnie insynuujesz jakieś kretyńskie romanse, a sam zabawiasz się na prawo lewo!
 -Nie twój zakichany interes co robię, beze mnie byłabyś nikim, więc nie waż się podnieść na mnie głosu suko!-wrzeszczy, po czym z pełną furią i nienawiścią zarówno w głosie jak i w oczach z pełnym impetem wymierza mi swoją dłonią siarczystego polika. Po tym ciosie kulę się łapiąc się za policzek czując ciepła i lepką ciecz spływającą z kąciki moich ust. Podnoszę przerażona wzrok w kierunku tego potwora, który był rzekomo moim mężem. Jednak w jego wzroku nie odnajduję zupełnie nic, a to jest najbardziej przerażające. Kiedyś wydawać się mogło, że mogłam w jego spojrzeniu znaleźć ciepło i uczucie, a dziś w jego oczach nie było nic poza obojętnością, chłodem, a teraz i nienawiścią. W tej chwili wszystko stało się dla mnie jasne. To przelało wszelką czarę goryczy. Wraz z tym co zrobił dał kres tej farsie jaką było to małżeństwo.
 -Koniec.-wyduszam z siebie cicho- To koniec.-dodaję pewniej, a jego wzrok tężeje
 -Chyba oszalałaś.
 -Nie, wręcz przeciwnie.-mówię by po chwili chwycić torebkę i wybiec z mieszkania. Nie oglądam się z siebie tylko pędzę jak szalona przez korytarz aż do windy wciskając jak szalona guziki. Serce o mało co nie wyskoczy mi z piersi, gdy słyszę w oddali kroki. Gdy drzwi się rozsuwają niemal wpadam do środka i czym prędzej wciskam przycisk. Każda kolejna minuta spędzona w tym ciasnym pomieszczeniu wydaje się być wiecznością, po dwóch przystankach przy których o mało co nie dostałam zawału wreszcie docieram na piętro o numerze zero i biegiem pokonuję odległość jaka dzieli mnie od samochodu. Z piskiem opon opuszczam podziemny parking i jadę w bliżej nieznanym mi kierunku. Zatrzymałam się dopiero po kilkunastu minutach szaleńczej jazdy w czasie której złamałam co najmniej szereg przepisów drogowych. Dopiero po chwili spostrzegłam się, że znajduję się na samych obrzeżach miastach w okolicach trzygwiazdkowego hotelu w którym po chwili bookuje pokój na nazwisko swojej przyjaciółki. Otwieram pokój kartą by po chwili paść na łóżko i zacząć cicho szlochać. Minęła dopiero dłuższa chwila zanim zdołałam się uspokoić. Do tego także zmusiło mnie pukanie do drzwi, w których ujrzałam jedyną osobę, jaką pragnęłam w tej chwili zobaczyć.
 -O mój boże Lili, co się stało?!-niemal natychmiast wyrzuca z siebie widząc mój wielce opłakany stan- Co z twoim ustami? Nie.. czy to te dupek ci to zrobił?!
Po prostu nie wytrzymałam. Nie umiałam z siebie wydusić ani jednego, najmniejszego słowa. Jedyne co potrafiłam w tej chwili zrobić to wybuchnąć cichym płaczem, który przemienił się w żałosne szlochanie w rękaw przyjaciółki. Nie wiem ile czasu minęło. Nie wiem ile siedziała obok mnie i po prostu w ciszy znosiła moje żale. Wnioskując po tym, że za oknem nie można było dostrzec w zasadzie niczego prócz lampy oświetlającej ulice gdzieś w oddali spowitej w mroku nocy. Dopiero po tak długim czasie byłam w stanie cokolwiek powiedzieć. Wtedy wszystko to, co mnie hamowało nagle zniknęło i mówiłam. Jak najęta przez dobrych kilkanaście minut. I wtedy zapadła cisza. Widziałam na twarzy Chiary jak przetrawia wszystkie informacje jakie jej dostarczyłam. Widziałam jak na jej twarzy z przerażenia rośnie wściekłość i co najmniej chęć mordu. Szczerze powiedziawszy w tej chwili też miałam ochotę wpaść do mieszkania i zrobić mu krzywdę, o wiele gorszą niż ta, którą uczynił mnie.
 -Mam ochotę go zabić.-warczy okropnie zła- Musisz się z nim rozwieść Lil, nie masz wyjścia. Ten gnój powinien dostać za swoje, nie dość, że zdradza cię na prawo i lewo i za chwilę zostanie tatusiem to jeszcze cię uderzył!
 -Zostanie ojcem?-powtarzam nie wierząc tym słowom
 -Nie wiedziałaś prawda?-wzdycha i spogląda w moim kierunku współczująco- Dowiedziałam się tego ostatnio i to całkiem przypadkiem. On wcale nie jeździ na żadne zagraniczne delegacje, a w Piacenzie nie pracuje dwadzieścia cztery godziny na dobę. Jak się dowiedziałam to od jakiegoś roku cię zdradzał, a ona jest w szóstym miesiącu ciąży. Przykro mi.
Nie potrafię wydusić z siebie ani słowa. Moje myśli zostały zalane przez falę tysiąca, a może i miliona różnorakich myśli. Ale przede wszystkich w sercu pojawił się jeszcze większy i przeszywający niemal całe ciało ból. Nie kochałam go, ale mimo wszystko to był kolejny już cios poniżej pasa. Kiedy jeszcze między nami było wszystko dobrze marzyłam o dziecku, ale on twierdził, że nie jest gotów zostać ojcem. I chyba właśnie dlatego poczułam się w tej chwili jakby ktoś mnie skopał, a do tego przejechał walcem.
 -Jak mogłam być aż tak naiwna, jak...-mówię cicho
 -Nie miałaś szans by się tego dowiedzieć, zbyt dobrze to przed tobą ukrywał.
 -I gdyby nie ty, pewnie jeszcze długo żyłabym w nieświadomości.-kręcę głową z niedowierzaniem, a pod powiekami czuję słone łzy.
 -Jesteś piękną, inteligentną kobietą, masz jeszcze całe życie przed sobą. Jestem pewna, że trafisz na wspaniałego faceta.-ściska moją dłoń pokrzepiająco się uśmiechając
 -A co jeśli.. jeśli już to zrobiłam?-pyta cicho, a przyjaciółka spogląda na mnie pytająco. Musiałam wreszcie to komuś powiedzieć. Musiałam się wygadać. Nie mogłam dłużej wytrzymać, a wiedziałam, że Chiara będzie w stanie mnie zrozumieć. A przede wszystkim wysłuchać. Bo tego właśnie potrzebowałam.
 -Zakochałaś się w nim?-pyta nagle
 -Nie wiem.-wzdycham
 -A on kiedykolwiek powiedział ci, że.. no wiesz.
 -Generalnie to nasza relacja to czysty romans. Bez większych emocji.
 - Proszę cię, uważaj bo wiesz jacy są faceci. Kiedy tobie się wydaje, że jest wszystko pięknie i jak w bajce im może chodzić tylko o jedno.
 -Nie wydaje się taki być.-kręcę głową
 -Czegoś byś nie zrobiła to przecież wiesz, że jestem obok gotowa do pomocy.-unosi kąciki ust ku górze- Ale najpierw rozpraw się z tym cholernym gnojem, a potem kochana możesz szaleć do woli.
 -Wiem i nawet nie wiesz jak jestem ci wdzięczna Chiar.-wysilam się na uśmiech- W takim razie mam ochotę się czegoś napić.
Po wszystkich wydarzeniach tego dnia, po wszelkich informacjach, które kompletnie zburzyły mój dotychczas ułożony świat jedyną rzeczą na jaka miałam w chwili obecnej ochotę to zapić swoje wszelkie smutki, troski i roztargnienia w szklance alkoholu. Oczywiście na jednej się nie skończyło. Wypijałam i nalewałam kolejne. Chiara po wypiciu butelki whiskey spasowała, ja po prostu nie mogłam i nie chciałam. Umiar znalazłam dopiero, gdy opróżniłam ostatnią butelkę tym samym wykorzystując wszelkie dostępne w zasięgu ręki zapasy alkoholu. Zupełnie upita i rozbita nie wiedzieć kiedy usnęłam leżąc w poprzek łóżka.
Promienie słoneczne wpadające przez okno oraz przeraźliwy ból głowy, który wydawał się roztrzaskiwać moją głowę na miliony kawałeczków powitał mnie o poranku. W przerażeniu rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu przyjaciółki, jej osobę ujrzałam dopiero po chwili, gdy pojawiła się w drzwiach do pokoju z drobnymi zakupami.
 -Kupiłam ci coś na kaca mordercę, a do tego jakieś drobne kosmetyki bo rozumiem, że nie wzięłaś niczego ze sobą.
 -Skarb nie przyjaciółka!-rzucam krzywiąc się, gdy wypite ilości alkoholu dają o sobie znać
 -Dzwoniłam do Filipo i Alessandro do wieczora jest poza domem. Jeśli chcesz..
 -Raczej nie zamierzam tam mieszkać.-wtrącam na co przyjaciółka kiwa głową. Daje mi chwilę po czym doprowadzam się do względnego ładu, doskonale widząc w lustrze podkrążone i opuchnięte od płaczu oczy, a także zmarnowaną, bladą twarz. Nawet makijaż nie był w stanie do końca ukryć opłakanych skutków picia bez umiaru. Wkładając na nos czarne raybany wraz z brunetką opuszczam swoją tymczasową siedzibę. Po kilkunastu minutach jazdy samochód staje. Chiara spogląda na mnie pytająco, na co jedynie odpowiadam jej delikatnym skinięciem głową, a ona znika. Po kilku minutach dostaję od niej znak iż w mieszkaniu panuje absolutna cisza. Biorę głęboki wdech i udaję się ku górze. Bez większych sentymentów i skrupułów pakuje wszelkie swoje rzeczy do walizek z pomocą przyjaciółki. Gdy wszystko zostaje skrzętnie zapakowane staję przed komodą na której stoi całkiem sporo oprawionych w ramki zdjęć. Na jednym z nich widzę szalenie szczęśliwą i wydawać się mogło zakochaną dziewczynę w pięknej białej sukni, a obok niej stoi w idealnie skrojonym garniturze grecki Bóg, nie mniej szczęśliwy niż ona. Szkoda, że ta fotografia należała już do przeszłości. Pod wpływem impulsu strącam wszystkie te wspomnienia, a już po chwili na podłodze roi się aż od szkła. Wszystko to zostało zniszczone w kilka sekund, tak samo jak moje życie. Odwracam się na pięcie i wędruje ku jednej z szaf z której wyciągam kilka albumów ze zdjęciami. W ekspresowym tempie rozpalam w kominku, a już po chwili wszystkie te wspomnienia płoną i zostaje z nich tylko popiół. Bo są dokładnie tyle samo warte, co i to co właśnie z nich zostało. Zabieram ze sobą swoją ukochaną kocicę i wraz ze swoimi rzeczami opuszczam mieszkanie. Po ponad godzinie błąkania znajduje coś dla siebie, swoją przystań przez najbliższych kilka dni, jak nie miesięcy.
 -I co teraz?
 -Teraz? Muszę znaleźć dobrego prawnika i wreszcie zamknąć ten cholerny rozdział w swoim równie beznadziejnym życiu. I w końcu być szczęśliwą.
 -Zuch dziewczyna.-uśmiecha się Włoszka- Niech ten gnój ma za swoje, należy mu się.
 -I tak wiem, że mi nie odpuści i będzie próbował jak najbardziej wszystko utrudnić.
 -On w tej sytuacji akurat nie ma nic do gadania, bo to nie ty jesteś w ciąży z kochankiem, a do tego nie podniosłaś na niego ręki tylko on na ciebie. Nawet najlepszy adwokat świata mu nie pomoże.
 -Najchętniej bym go teraz rozszarpała i zniszczyła, ale po prostu chcę się od niego uwolnić i zacząć wreszcie żyć. Tylko tyle.
 -Będziesz tego słono żałował, ja już tego przypilnuje.-mówi Chiara i choć nie udziela mi się aż tak wielka chęć zemsty to nie da się ukryć, że Alessandro powinien odpokutować za wszystkie moje krzywdy. Po prostu sobie na to zasłużył i to właśnie zamierzałam zrobić. Zadać mu dokładnie taki sam ból jaki sprawiał mnie od kilkunastu miesięcy. Sprawić by cierpiał od własnej broni.
Nazajutrz po ponad dwóch godzinach rozmów opuściłam gabinet jednego z najlepszych specjalistów w kwestiach rozwodów. To był dzień w którym pragnęłam rozpocząć na nowo swoje życie i dać kres tej wegetacji, jaką dotychczas toczyłam. Chciałam odnaleźć swój własny osobisty sens życia jaki zgubiłam gdzieś po drodze i nijak nie potrafiłam go odnaleźć. A przede wszystkim pragnęłam znów być szczęśliwa. Pokochać kogoś całym sercem, duszą i umysłem, a także być kochaną. Odnaleźć własne ja w tym wszystkim.
 -Jak idzie plan pod tytułem nowe życie?-słyszę głos przyjaciółki w słuchawce telefonu
 -Spotkałam się z adwokatem, który dał mi jakieś dziewięćdziesiąt osiem procent szans na wygranie sprawy, a do tego rozmawiałam z matką.-przełykam głośno ślinę
 -I jak zareagowała?
 -Nie była szczęśliwa.-wzdycham ciężko- Ale jakimś cudem zaakceptowała moją decyzję.
 -A jak z ojcem?
 -Był wściekły.-mówię- Powiedział tyle, że się na mnie zawiódł i tyle. Spodziewałam się po nim tego.
 -Po prostu potrzebuje czasu.-stara się mnie pocieszyć
 -Wiem, że go zawiodłam tak samo jak siebie samą, ale nie miałam innego wyjścia i czy będzie chciał czy nie, będzie musiał żyć z myślą, że jego idealny zięć, wcale taki nie był.
 -Myślę, że po pewnym czasie ochłonie i nie będzie miał ci tego za złe, bo nie ma przecież czego. Życie pisze różne scenariusze.-odpowiada mi brunetka- Mam do ciebie wpaść?
 -Nie obraź się Chiar, ale chciałabym pobyć trochę sam na sam ze sobą. A do tego muszę załatwić jeszcze jedna sprawę.
 -Chyba wiem jaką, więc powodzenia kochana. Mam nadzieję, że jest tak jak mówiłaś.-mówi radośnie, a po chwili kończycie waszą rozmowę.
Po kilku minutach podróży docieram wreszcie do celu. Wysiadam z samochodu i widzę, że w jego mieszkaniu pali się światło. Biorę głęboki wdech po czym wchodzę do klatki schodowej. Pokonuję kilkadziesiąt schodów w ekspresowym tempie po czym stoję pod jego drzwiami. Pukam niepewnie dwa razy. Słyszę czyjeś kroki w korytarzu po czym dźwięk ustępującego zamka w drzwiach i drzwi się otwierają. Jednak nie zastaję bruneta. Przede mną stoi szczupła i dość ładna blondynka i przygląda mi się z ciekawościa.
 -A pani do kogo?-duka po angielsku w moim kierunku
 -Przepraszam, ale chyba pomyliłam mieszkania.-mówię jakimś cudem nie plącząc języka po czym odwracam się na pięcie i niemal zbiegam po schodach po drodze o mały włos nie zaliczając czołowego zderzenia z panią w podstarzałym wieku, która rzuca mi kilka mało przyjemnych epitetów w języku włoskim, jednak ja nie zwracam na nie uwagi. Chcę jedynie jak najszybciej się stamtąd wydostać i schować przed światem. Nie wiem nawet kiedy znajduję się w swoim obecnym lokum o wiele mniejszym gabarytowo od poprzedniego mieszkania, a w dłoni trzymam kieliszek i butelkę otworzonego wina. Dzisiaj nie ma granic. Dziś mogę topić wszelkie żale, smutki i boleści w kieliszku wytrawnego wina. Dziś mogę pić do nieprzytomności, bo czy pozostało mi w obecnej chwili coś innego? Chyba tylko ze sobą skończyć, ale to chyba mimo wszystko nie był najlepszy scenariusz. Nawet pomimo beznadziejności mojego życia w chwili obecnej i brak dalszych perspektyw na jego poprawę.


~~*~
 Znów zawaliłam z terminem, wybaczcie. Ostatni tydzień był tak zwariowany, że naprawdę nie miałam głowy do tego by napisać cokolwiek. Teraz, gdy dojdzie szkoła, treningi i tym podobne nie będzie lepiej, ale zrobię wszystko co w mojej mocy by raz w tygodniu coś dla Was napisać i opublikować. Tym bardziej, że małymi kroczkami zbliżamy się ku finiszowi moich historii i kariery
MŚ rozpoczęte w najlepszym możliwym stylu, coś pięknego. Tak samo jak nasza gra. Oby tak do końca. Ja odliczam do II fazy z ogromną niecierpliwością. Dzięki tym mistrzostwom może jakoś uda się przetrwać początki szkoły. oby do świąt
Ściskam,
wingspiker.


| ask | duet | Alek |


14 komentarzy:

  1. Cudo.
    Nareszcie Lil zdecydowała, że zrobi coś ze swoim "małżeństwem".
    Bardzo zaskoczyłaś mnie tym rozdziałem, a szczególnie jego zakończeniem.
    Już miało być dobrze, a tu nagle ktoś u Zbyszka.
    Zawiodłam się na nim, a Lili pewnie też.
    Na szczęście może liczyć na swoją przyjaciółkę, a ja mogę liczyć na to, że jakoś zgrabnie to wszystko rozwikłasz i będzie żyć długo i szczęśliwie.
    Całuję, Vein ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie cieszę się, że mi się to udało :P

      Usuń
  2. Nareszcie Lil podjęła dobrą decyzję. Najlepszą jaka można. Ale to zapewne nie koniec, bo Alessandro nie może sobie pozwolić na zszarganie dobrego imienia. Bałwan jeden -.- A Bartman... Mam nadzieję, ze okaże się, że ta blondynka to tylko kto z jego rodziny. On taki nie jest. Nie oszukałby Lil.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero teraz się zacznie tak naprawdę cała 'zabawa'.

      Usuń
  3. Jestem dumna z Lil. Dziewczyna podjęła wreszcie zdecydowane kroki i postanowiła położyć kres swemu małżeństwu. Brakuje mi słów, by wyrazić jakim dupkiem jest Alessandro. On może bezkarnie zabawiać się z innymi kobietami, a gdy jego żona również dopuściła się zdrady, nagle staje się wielce urażony? I jeszcze śmie twierdzić, że powinna być mu wdzięczna? Pff, jestem pewna, że doskonale poradziłaby sobie bez niego.
    Kurcze, obawiałam się, że główna bohaterka może być dla Zbyszka tylko przygodą. Oczywiście jeszcze nic nie jest przesądzone i być może to tylko zwykłe nieporozumienie, ale mimo wszystko zaświeciła mi się w głowie czerwona lampka.
    Pozdrawiam :*
    PS: No i znów "rozpieszczasz" mnie muzycznie, bo Się wprost uwielbiam! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy czy to była tylko przygoda, czy może raczej coś głębszego ;)

      Usuń
  4. Świetny rozdział, ale przecież zawsze tak jest :) Dziękuję Ci, bo to cudny prezent na moje wczorajsze urodziny :)
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudny!
    Od początku wiedziałam, że Alessandro to dupek, ale nie sądziłam, że aż taki. Uderzył ją i zdradzał od wielu miesięcy. Zbyszek też chyba nie jest lepszy. Coś mi się zdaje, że ta blondyna to jego dziewczyna. Ala mam nadzieję, że się mylę. Zbyszek i Lili mają być razem! :D Dobrze, że Lil ma taka dobra przyjaciółkę. No i najważniejsze, że się w końcu rozwodzi! Czekam na następny. No i powodzenia w nowym roku szkolnym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alessandro miał być od początku takim 'czarnym' charakterkiem :P Co do Zbyszka to tak pomiędzy ;)

      Usuń
  6. świetny <3 cudny <3
    jak ten dupek mógł podnieść na nią rękę i do tego zostanie ojcem?!!! no nie tego już za wiele, dobrze, że Lili się rozwodzi, bo to jedyne wyjście,
    mam jakieś złe przeczucia :/ ten dupek na pewno tak łatwo nie odpuści moim zdaniem jedynym rozwiązaniem jest rozwieść się z nim i wyjechać do Polski albo gdzieś indziej :)
    i jeśli okaże się, że ta dziewczyna nie jest z Zbyszkiem to niech go zabierze ze sb, bo coś mi wydaje się, że dupek (pan A) postara się, żeby stracił pracę,
    a jeśli Bartman ma inną, to niech go Liliana zostawi w cholerę i znajdzie sobie innego :)
    czekam na cd i pozdrawiam
    + co to za piosenka na blogu? bardzo fajna <3 skądś ją znam, ale nie pamiętam tytułu, byłabyś tak kochana i podała? xD
    życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. No sorry jak Alessandro może mieć do Lili jakiekolwiek żale, że znalazła sobie kogoś skoro sam zdradza ją na prawo i lewo, a w dodatku spodziewa się z inną dziecka?! Nie rozumiem takich facetów. Im wolno, ale ich partnerką już nie...
    Dobrze, że Lila będzie wolna i mam nadzieje, że kochający mąż nie będzie robił problemów z rozwodem.
    Zbyszek mnie rozczarował. Co to niby za blondyna? Mam nadzieje, że nie oszukiwał Lili.
    Pozdrawiam i przepraszam, że jestem tak późno :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie potrafię zrozumieć takich delikwentów, za grosz mózgu i rozumowania.

      Usuń